Kiedy Harry obudził się po raz drugi zanim jeszcze otworzył oczy poczuł jedzenie.
To przypomniało mu jak bardzo jest głodny. Wuj i ciotka karmili go raz na tydzień tylko po to by przetrwał. Bo to się dla nich liczyło, nie ważne w jakiej formie ale ma dotrwać do 1 września.
-Nie czaj się tylko jedz- na fotelu obok siedział Draco. Ledwo go poznał w spranych jeansach i ciemnym podkoszulku. Włosy miał niedbale rozrzucone wokół twarzy i dłuższe niż zazwyczaj- mama powiedziała że tu jesteś- posłał mu uśmiech taki jak w szkole i Harry nie mógł się powstrzymać przed odwzajemnieniem go
-Dzięki- usiadł i spojrzał na tace. Skrzaty bardzo się postarały- Ok powiesz mi co się tu dzieje....
-Tata kazał mi przypilnować że zjesz a później obiecuje że na wszystko odpowiem. A i ty masz parę spraw do wyjaśnienia
-Ja?- Zdziwił się biorąc ciepłego tosta z serem do ręki
-Tata wcale nie jest taki miły jak się na coś uprze... po prostu zjedz obiecuje że powiem ci wszystko- i obaj zamilkli . Draco siedział dalej na fotelu i przeglądał jakąś książkę leżącą na stoliku. Harry jadł bardzo powoli, ostrożnie i zastanawiał się co będzie dalej. Przecież nie pozwolą mu tu zostać, on sam nie był pewny czy by tego chciał. Ale z drugiej strony gdyby wrócił... to było zbyt straszne. No i była jeszcze Nora. Tam też nie chciał być. Molly stawała się coraz gorsza. Bał się że w końcu wepchnie mu Ginny do łóżka. Przechodził go dreszcz na samą myśl o tym. Kobieta ubzdurała sobie, że oni będą razem za wszelką cenę. Tym czasem Harry był niemal całkiem pewny że jest gejem. A z drugiej strony przygarnęli go kiedyś... ukrył twarz w dłoniach.
-Boli cie głowa?- Kolega podszedł do niego, położył chłodne palce na jego czole i zaczął delikatnie masować
-Po prostu myślę.... Moje życie jest... pogmatwane- roześmiał się nagle
-Bo jesteś Chłopcem Który Przeżył- Draco usiadł obok- To opowiesz?- Zapytał ostrożnie, wiedział że drobniejszy chłopak łatwo się peszy i ucieka
-Czemu twoja mama jest ze Snapem? I i twój tata to wie i mu nie przeszkadza?- Harry szybko i sprawnie zmienił temat
-Mama i Severus są razem od lat- uśmiechnął się- Chyba odkąd ja skończyłem rok. Co do taty... on jest gejem i wiem o tym nie przeszkadza mi to. On i mama są przyjaciółmi ale muszą trzymać pozory dlatego są ciągle małżeństwem. Wiem że im obojgu jest ciężko ale mama ma wujka. Tata... nie znalazł nikogo na stałe
-Och- westchnął cicho- I ty jesteś....
-Synem Lucjusza Mafoy'a i Narcyzy Black- powiedział dumnie- Moi dziadkowie wcale nie byli tacy wspaniali. Zawiązali kontrakt gdy byli mali i tak właśnie utknęli. A warunki są ciężkie- tym razem to Draco westchnął- dlatego ja mogę sobie wybrać sam kiedy będzie na to czas
-A ty czemu jesteś tu a nie w Wiewióra?
-Molly... chyba jest taka jak twoi dziadkowie- położył się znowu
-Nie martw się tata załatwi tak że zostaniesz tu do września- poklepał go po ramieniu
-A co z Voldemortem?- Zapytał Harry ostrożnie
-Czy ty myślisz że Malfoy będzie się komuś kłaniał i to osobie która nie wygra- parsknął zły- Harry świat nie jest czarno-biały
-Wiem- szepnął cicho- Dumbledore nie jest....
-Nawet mi o nim nie mów- Draco machnął ręką- Dalej boli?
-Mniej- uśmiechnął się- Twój tata... jest dla mnie dobry
-Oj ty mój niewinny przyjacielu- jasnowłosy chłopak wstał- tyle jeszcze musisz się jeszcze nauczyć
-Draco...- zaczął ale nagle otworzyły się drzwi i stanął w nich Lucjusz.
-Wszystko dobrze?- Zapytał syna
-Oczywiście tato- zaczął się wycofywać- Idę do Sev'a... wiesz jaki on jest- przewrócił oczami i wyszedł. Mężczyzna podszedł do łóżka i uśmiechnął się do chłopca
-Harry mam nadzieje że smakowało
-Tak dziękuję bardzo- odwzajemnił uśmiech
-Nie ma za co- zagryzł wargi by nie powiedzieć nic więcej- Chcę żebyś mnie teraz posłuchał. Nie jesteś tu więźniem. Wolno ci chodzić gdzie tylko zechcesz. Ale jeśli wyjdziesz do ogrodu nie rób tego sam... Draco ma słabość do rzadkich niebezpiecznych zwierząt
-Dobrze... Dziękuję za tamto...znaczy nie musiał pan...
-Harry- usiadł obok i wyciągnął rękę by go pogłaskać ale w połowie drogi zmienił zdanie. Nie chciał go spłoszyć- Jest wiele rzeczy których o mnie nie wiesz, których nie wiesz o świecie i o ludziach....
-Wiem że Albus nie jest wcale taki dobry i wiem kim jest Snape- przerwał mu ostrożnie
-Skąd wiesz o Severusie?- Tego nie mógł pojąć. Harry jednak tylko się uśmiechnął i nie powiedział niczego Lucjusz tylko westchnął ale uśmiechał się- Może kiedyś mi zaufasz
-Może- zgodził się tajemniczo
-I chcę żebyś wiedział że moja rodzina nigdy nie była przeciwko tobie- chciał by chłopiec spojrzał mu w oczy. I po kilku chwilach Harry podniósł wzrok i mężczyzna zatonął w pięknych dużych zielonych oczach. Miał ogromną ochotę po prostu pochylić się, wziąć ukochanego w ramiona, całować i nigdy nie wypuszczać
-Ja nie jestem tu ważny- spłonął rumieńcem
-Mylisz się- musiał wstać bo za chwilę zrobi coś czego będzie żałował. Coś co spłoszy chłopca- Jeśli ktoś jest ważny w tej wojnie to właśnie ty- tym razem jednak pogłaskał go po miękkich włosach starając się zachować kontrolę- po lewej jest łazienka i możesz zwiedzić dom
-Tak zrobię- ale nie ruszył się z miejsca. Czekał aż mężczyzna wyjdzie. Bardzo dziwnie się przy nim czuł i nie wiedział co to znaczy.
W końcu wstał i poszedł do łazienki. Nagle poczuł się bardzo brudny. Znów powoli dochodziło do niego to co stało się u wujostwa. Poczuł się chory i musiał się wykąpać a najlepiej zamieszkać w wannie z ciepłą pachnącą wodą.
piątek, 28 czerwca 2013
wtorek, 25 czerwca 2013
Rozdział 1
Lucjusz siedział przy łóżku ukochanego niemal nieruchomo. Nie chciał przegapić chwili w której się obudzi. Wie że trudno mu będzie wytłumaczyć Harremu dlaczego mu pomógł i że nic mu przy nim nie grozi. Chłopiec znał go jako groźnego Śmierciożerce, prawą rękę Czarnego Pana. Nie zaufa mu szybko i to napawało go smutkiem.
Nie usłyszał nawet gdy drzwi do komnaty się otworzyły i podskoczył jak nie on gdy poczuł czyjąś rękę na ramieniu. Odwrócił się i uśmiechnął delikatnie
-Witaj moja droga- za nim stała jego przyjaciółka która oficjalnie była jego żoną. A tak na prawdę od lat związana była z ich wspólnym przyjacielem Severusem
-Skrzaty doniosły mi że mamy gościa- przywołała sobie drugie krzesło- Lucjuszu... wiem że to nie moja sprawa, kocham cię jak brata....
-Cysia... nie chciałem ci tego mówić ani tobie ani nikomu, ale kocham go odkąd spotkaliśmy się na Pokątnej... nie musisz tego rozumieć czy pochwalać....
-Wiesz, że masz moją pomoc w każdej sprawie. I nie tylko moją ale Lu to jest Harry Potter czy myślisz że to mądre może złamać ci serce nie mówiąc o innych sprawach
-Będę ostrożny... Sev może mi pomóc z jego ranami?- Dopiero teraz cofnął zaklęcie maskujące. Nie znał się na leczeniu a nie mógł patrzeć na tak bardzo poranioną twarz
-Merlinie- szepnęła kobieta- Co mu się stało?
-Wiem tylko tyle że zrobił to jego wuj- wstał i podszedł do łóżka- ale jego dni są policzone- i Narcyza uniosła się powoli
-Przyprowadzę go- była już przy drzwiach- Lu tylko bądź ostrożny wiem jak bardzo potrafisz się zaangażować
-Tym razem będzie inaczej. Powoli. Zaufa mi i mnie pokocha..... tylko....- odwrócił się do niej- będę potrzebował waszej pomocy. Wszystkich
-Zawsze przyjacielu- uśmiechnęła się do niego i wyszła. Od jakiegoś czasu bardzo się o niego martwiła i to że ma przy sobie chłopca wcale w niczym nie pomagało. Bała się, że Lucjusz zostanie zdradzony a tej zdrady może już nie przeżyć. Był taki wrażliwy. Dla tych którzy znają go tak jak ona.
Harry budził się powoli i nie bardzo wiedział gdzie się znajduje. Ostatnie co pamiętał to że wuj chciał go zgwałcić i zemdlał. A tego pomieszczenia nie poznaje.
Powoli przypominał sobie coś jeszcze. Ktoś był za oknem.
Usiadł przestraszony i spojrzał prosto w szare oczy Lucjusza Malfoy'a. Mężczyzna patrzył na niego z czymś na kształt troski.
-Spokojnie....Harry wszystko dobrze?- Zapytał ostrożnie
-Co się.... To byłeś ty?- Zaczęła boleć go głowa
-Tak- uśmiechnął się
-Zabrałeś mnie czemu?- Położył się
-Bo... nikt nie powinien tak krzywdzić dziecka- tak bardzo chciał go przytulić powiedzieć że wszystko będzie dobrze, że nikt nigdy już go nie skrzywdzi i że nigdy go nie zostawi
-I co teraz zabijesz mnie?- Wiedział że Harry się boi a on tego nie chciał. Musiał jakoś go przekonać
-Oczywiście że nie- uśmiechnął się do niego- nikt cię tu nie skrzywdzi i jeśli chcesz możesz odejść ale odpocznij. To jest ci potrzebne. Severus był tu wcześniej i dał ci eliksir...
-Snape tu był?- Chłopiec przełknął ślinkę- Więc za chwile zabierze mnie z powrotem- szepnął jakby sam do siebie
-Harry o czym ty mówisz?- Lucjusz rozumiał niczego i wcale mu się to nie podoba
-Dumbledore... on wie- tym razem w oczach jego ukochanego pojawiły się łzy i mężczyzna nie wytrzymał. Wziął go w ramiona i tulił przez długi czas aż w końcu Harry się uspokoił. I tylko pociągał smutno nosem
-Przepraszam- podniósł wzrok i uśmiechnął się krzywo
-Wszystko dobrze- pogłaskał go- Możesz powiedzieć o co chodzi?
-Albus miał powody żeby go tam wysyłać- od progu usłyszeli głos Severusa- Pot... Harry Lucjusz ma racje tu jesteś bezpieczny. Wiesz że cię nie okłamie
-Tak...chyba tak profesorze- spuścił wzrok
-Powody?- Jasnowłosy mężczyzna wrócił do tematu
-Chce żebym był mu wdzięczny za ratunek, podporządkował mnie- szepnął Harry. Zdał sobie sprawę że wciąż jest w ramionach Lucjusza i było mu w nich tak dobrze. Mimo to musiał się ruszyć, bardzo niechętnie i nie zauważył miny mężczyzny. Jak bardzo jest zawiedziony
-Tak- Snape usiadł w wolnym fotelu- za co cię przepraszam.... moim zadaniem było cię chronić widać nie powiodło mi się
-Chronić czemu?- Nie zrozumiał
-Przestańcie go męczyć- w pokoju znalazła się Narcyza i podeszła do ukochanego po czym pocałowała go czule- Lu twój gość na pewno jest głodny. Gdzie twoje maniery?- Puściła oko do chłopca który jeszcze bardziej nic nie rozumiał. Przecież była żoną Lucjusza
-Oczywiście- Mężczyzna niemal zerwał się z łóżka- Wybacz Harry. Sev idziesz?- Przyjaciel ma dużo do wyjaśnienia i obaj dobrze o tym wiedzieli
-Tak- profesor wstał uśmiechnął się do kobiety i wyszli razem.
-Harry wszystko dobrze- Narcyza podeszła do łóżka- Ja i Lucjusz... zresztą sam ci powie
-A Draco czy on?- Młodszy Malfoy stawał się jego przyjacielem , no w każdym razie znajomym
-Wie oczywiście. Wiem że ostatnio zaczęliście się przyjaźnić chcesz się z nim zobaczyć?
-Nie.... chciałbym pospać-posłał jej niewielki uśmiech
-Dobrze i weź eliksir. Pomoże ci zasnąć- wyszła zostawiając go samego.Harry jeszcze przez długi czas patrzył na drzwi. Niczego nie pojmował ale wiedział że tu nic mu nie grozi. W tamtym roku nabył nowych magicznych zdolności i dzięki temu wiedział że nie kłamią. No i gdyby mieli go zabić czy oddać Voldemortowi już by nie żył. A tu czuł się lepiej niż gdziekolwiek indziej. Sięgnął po eliksir i po kilku chwilach już smacznie spał. Zapominając o wszystkim.
Nie usłyszał nawet gdy drzwi do komnaty się otworzyły i podskoczył jak nie on gdy poczuł czyjąś rękę na ramieniu. Odwrócił się i uśmiechnął delikatnie
-Witaj moja droga- za nim stała jego przyjaciółka która oficjalnie była jego żoną. A tak na prawdę od lat związana była z ich wspólnym przyjacielem Severusem
-Skrzaty doniosły mi że mamy gościa- przywołała sobie drugie krzesło- Lucjuszu... wiem że to nie moja sprawa, kocham cię jak brata....
-Cysia... nie chciałem ci tego mówić ani tobie ani nikomu, ale kocham go odkąd spotkaliśmy się na Pokątnej... nie musisz tego rozumieć czy pochwalać....
-Wiesz, że masz moją pomoc w każdej sprawie. I nie tylko moją ale Lu to jest Harry Potter czy myślisz że to mądre może złamać ci serce nie mówiąc o innych sprawach
-Będę ostrożny... Sev może mi pomóc z jego ranami?- Dopiero teraz cofnął zaklęcie maskujące. Nie znał się na leczeniu a nie mógł patrzeć na tak bardzo poranioną twarz
-Merlinie- szepnęła kobieta- Co mu się stało?
-Wiem tylko tyle że zrobił to jego wuj- wstał i podszedł do łóżka- ale jego dni są policzone- i Narcyza uniosła się powoli
-Przyprowadzę go- była już przy drzwiach- Lu tylko bądź ostrożny wiem jak bardzo potrafisz się zaangażować
-Tym razem będzie inaczej. Powoli. Zaufa mi i mnie pokocha..... tylko....- odwrócił się do niej- będę potrzebował waszej pomocy. Wszystkich
-Zawsze przyjacielu- uśmiechnęła się do niego i wyszła. Od jakiegoś czasu bardzo się o niego martwiła i to że ma przy sobie chłopca wcale w niczym nie pomagało. Bała się, że Lucjusz zostanie zdradzony a tej zdrady może już nie przeżyć. Był taki wrażliwy. Dla tych którzy znają go tak jak ona.
Harry budził się powoli i nie bardzo wiedział gdzie się znajduje. Ostatnie co pamiętał to że wuj chciał go zgwałcić i zemdlał. A tego pomieszczenia nie poznaje.
Powoli przypominał sobie coś jeszcze. Ktoś był za oknem.
Usiadł przestraszony i spojrzał prosto w szare oczy Lucjusza Malfoy'a. Mężczyzna patrzył na niego z czymś na kształt troski.
-Spokojnie....Harry wszystko dobrze?- Zapytał ostrożnie
-Co się.... To byłeś ty?- Zaczęła boleć go głowa
-Tak- uśmiechnął się
-Zabrałeś mnie czemu?- Położył się
-Bo... nikt nie powinien tak krzywdzić dziecka- tak bardzo chciał go przytulić powiedzieć że wszystko będzie dobrze, że nikt nigdy już go nie skrzywdzi i że nigdy go nie zostawi
-I co teraz zabijesz mnie?- Wiedział że Harry się boi a on tego nie chciał. Musiał jakoś go przekonać
-Oczywiście że nie- uśmiechnął się do niego- nikt cię tu nie skrzywdzi i jeśli chcesz możesz odejść ale odpocznij. To jest ci potrzebne. Severus był tu wcześniej i dał ci eliksir...
-Snape tu był?- Chłopiec przełknął ślinkę- Więc za chwile zabierze mnie z powrotem- szepnął jakby sam do siebie
-Harry o czym ty mówisz?- Lucjusz rozumiał niczego i wcale mu się to nie podoba
-Dumbledore... on wie- tym razem w oczach jego ukochanego pojawiły się łzy i mężczyzna nie wytrzymał. Wziął go w ramiona i tulił przez długi czas aż w końcu Harry się uspokoił. I tylko pociągał smutno nosem
-Przepraszam- podniósł wzrok i uśmiechnął się krzywo
-Wszystko dobrze- pogłaskał go- Możesz powiedzieć o co chodzi?
-Albus miał powody żeby go tam wysyłać- od progu usłyszeli głos Severusa- Pot... Harry Lucjusz ma racje tu jesteś bezpieczny. Wiesz że cię nie okłamie
-Tak...chyba tak profesorze- spuścił wzrok
-Powody?- Jasnowłosy mężczyzna wrócił do tematu
-Chce żebym był mu wdzięczny za ratunek, podporządkował mnie- szepnął Harry. Zdał sobie sprawę że wciąż jest w ramionach Lucjusza i było mu w nich tak dobrze. Mimo to musiał się ruszyć, bardzo niechętnie i nie zauważył miny mężczyzny. Jak bardzo jest zawiedziony
-Tak- Snape usiadł w wolnym fotelu- za co cię przepraszam.... moim zadaniem było cię chronić widać nie powiodło mi się
-Chronić czemu?- Nie zrozumiał
-Przestańcie go męczyć- w pokoju znalazła się Narcyza i podeszła do ukochanego po czym pocałowała go czule- Lu twój gość na pewno jest głodny. Gdzie twoje maniery?- Puściła oko do chłopca który jeszcze bardziej nic nie rozumiał. Przecież była żoną Lucjusza
-Oczywiście- Mężczyzna niemal zerwał się z łóżka- Wybacz Harry. Sev idziesz?- Przyjaciel ma dużo do wyjaśnienia i obaj dobrze o tym wiedzieli
-Tak- profesor wstał uśmiechnął się do kobiety i wyszli razem.
-Harry wszystko dobrze- Narcyza podeszła do łóżka- Ja i Lucjusz... zresztą sam ci powie
-A Draco czy on?- Młodszy Malfoy stawał się jego przyjacielem , no w każdym razie znajomym
-Wie oczywiście. Wiem że ostatnio zaczęliście się przyjaźnić chcesz się z nim zobaczyć?
-Nie.... chciałbym pospać-posłał jej niewielki uśmiech
-Dobrze i weź eliksir. Pomoże ci zasnąć- wyszła zostawiając go samego.Harry jeszcze przez długi czas patrzył na drzwi. Niczego nie pojmował ale wiedział że tu nic mu nie grozi. W tamtym roku nabył nowych magicznych zdolności i dzięki temu wiedział że nie kłamią. No i gdyby mieli go zabić czy oddać Voldemortowi już by nie żył. A tu czuł się lepiej niż gdziekolwiek indziej. Sięgnął po eliksir i po kilku chwilach już smacznie spał. Zapominając o wszystkim.
niedziela, 23 czerwca 2013
Prolog
Lucjusz Malfoy miał wiele twarzy i sekretów.
Czasem nawet jego rodzina i najbliżsi przyjaciele nie byli pewni czy mężczyzna którego znają jest prawdziwy.
Było jednak coś czego strzegł bardziej niż własnego życia. Tajemnica która nigdy nie mogła wyjść za drzwi specjalnego pokoju.
Od tamtego czasu minęły już prawie trzy lata a jego w snach i na jawie ciągle prześladują te wspaniałe zielone oczy. Ta blada cera i ten śmiech czystszy niż cokolwiek innego.
Lucjusz Abraxas Malfoy od lat miał obsesje na punkcie Harrego Jamesa Pottera Złotego Chłopca który był poza jego zasięgiem tak bardzo że za każdym razem gdy o tym myślał dostawał mdłości. Mimo wszystko chłonął każdą nawet najmniejszą informację o chłopcu. Chciał i musiał wiedzieć wszystko.
Dlatego znalazł się jak każdego letniego poranka na mugolskiej ulicy obserwując z ukrycia dom wujostwa Harrego. Zwykle nic się tam nie działo. Rzadko też widywał obiekt swoich westchnień.
Tym razem było jednak inaczej. Słyszał dobiegające stamtąd krzyki zanim jeszcze do końca się zmaterializował.
Zaniepokojony przeszedł na drugą stronę ulicy i zamarł.
Prze okno widział jak ogromny mężczyzna wuj chłopca rzuca w niego ciężkimi przedmiotami a Harry bezbronnie osłania się w koncie.
Zagotowało się w nim i już miał wkroczyć gdy atakowany uniósł głowę i spojrzał prosto na niego. Śliczna twarzyczka, zwykle porcelanowo blada teraz nosiła ślady pobicia. Sińce na policzkach, czole, podbródku, podbite oczy i krew lejąca się z nosa i warg.
Był niewidoczny dla mugoli ale Harry musiał jakimś sposobem go zauważyć a jego spuchnięte wargi poruszały się powoli błagając o pomoc.
W tym samym czasie opasły mężczyzna podszedł do chłopca i przewrócił go brutalnie na ziemie. Lucjusz wiedział co może się za chwilę stać. Niemal widział to przed oczami.
Nie mógł dłużej zwlekać. Wyjął z kieszenie różdżkę i chłopiec znalazł się obok niego. Chciał dać mu teraz chociaż trochę czułości, uspokoić go ale nie miał na to czasu. Mugol zorientował się że jest w salonie sam, Ministerstwo już wie że czary zostały użyte.
Podniósł więc tylko Harrego i w oka mgnieniu zniknęli.
Gdy zmaterializowali się w jego domu chłopiec stracił przytomność
-Wszystko będzie dobrze skarbie- szepnął tylko i zaczął iść do sypialni. Dziś wszyscy którzy się dla niego liczą poznają prawdę i miał nadzieje że się od niego nie odwrócą. Harry będzie teraz potrzebował dużo ciepła, nie tylko takiego jakie on pragnął mu dać.
Czasem nawet jego rodzina i najbliżsi przyjaciele nie byli pewni czy mężczyzna którego znają jest prawdziwy.
Było jednak coś czego strzegł bardziej niż własnego życia. Tajemnica która nigdy nie mogła wyjść za drzwi specjalnego pokoju.
Od tamtego czasu minęły już prawie trzy lata a jego w snach i na jawie ciągle prześladują te wspaniałe zielone oczy. Ta blada cera i ten śmiech czystszy niż cokolwiek innego.
Lucjusz Abraxas Malfoy od lat miał obsesje na punkcie Harrego Jamesa Pottera Złotego Chłopca który był poza jego zasięgiem tak bardzo że za każdym razem gdy o tym myślał dostawał mdłości. Mimo wszystko chłonął każdą nawet najmniejszą informację o chłopcu. Chciał i musiał wiedzieć wszystko.
Dlatego znalazł się jak każdego letniego poranka na mugolskiej ulicy obserwując z ukrycia dom wujostwa Harrego. Zwykle nic się tam nie działo. Rzadko też widywał obiekt swoich westchnień.
Tym razem było jednak inaczej. Słyszał dobiegające stamtąd krzyki zanim jeszcze do końca się zmaterializował.
Zaniepokojony przeszedł na drugą stronę ulicy i zamarł.
Prze okno widział jak ogromny mężczyzna wuj chłopca rzuca w niego ciężkimi przedmiotami a Harry bezbronnie osłania się w koncie.
Zagotowało się w nim i już miał wkroczyć gdy atakowany uniósł głowę i spojrzał prosto na niego. Śliczna twarzyczka, zwykle porcelanowo blada teraz nosiła ślady pobicia. Sińce na policzkach, czole, podbródku, podbite oczy i krew lejąca się z nosa i warg.
Był niewidoczny dla mugoli ale Harry musiał jakimś sposobem go zauważyć a jego spuchnięte wargi poruszały się powoli błagając o pomoc.
W tym samym czasie opasły mężczyzna podszedł do chłopca i przewrócił go brutalnie na ziemie. Lucjusz wiedział co może się za chwilę stać. Niemal widział to przed oczami.
Nie mógł dłużej zwlekać. Wyjął z kieszenie różdżkę i chłopiec znalazł się obok niego. Chciał dać mu teraz chociaż trochę czułości, uspokoić go ale nie miał na to czasu. Mugol zorientował się że jest w salonie sam, Ministerstwo już wie że czary zostały użyte.
Podniósł więc tylko Harrego i w oka mgnieniu zniknęli.
Gdy zmaterializowali się w jego domu chłopiec stracił przytomność
-Wszystko będzie dobrze skarbie- szepnął tylko i zaczął iść do sypialni. Dziś wszyscy którzy się dla niego liczą poznają prawdę i miał nadzieje że się od niego nie odwrócą. Harry będzie teraz potrzebował dużo ciepła, nie tylko takiego jakie on pragnął mu dać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)